Książki
24.9
PLN
Demon południa. Acedia - podstępna choroba duszy
Dane techniczne
Niewielu z nas współczesnych ma pojęcie o acedii. O ile jednak termin ten poniekąd popadł w zapomnienie, zjawisko, do którego się odnosi, bynajmniej nie zanikło. Przeciwnie: pozostaje dramatycznie aktualne w cywilizowanym świecie: tak pełnym zobojętnienia, znużenia, niestałości, zamknięcia na sprawy ducha... Podziękowania. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5 Nasze rozważania rozpocznijmy od mnicha, który jako pierwszy przedstawił spójną doktrynę dotyczącą acedii. Był to Ewagriusz z Pontu (345–399). Wraz z nim wchodzimy w bardzo szczególny kontekst, a mianowicie w przestrzeń pustyni. Po edykcie mediolańskim z 313 roku, który oficjalnie położył kres prześladowaniom chrześcijan w Cesarstwie Rzymskim, powstał w Kościele niezwykły nurt duchowości: niektórzy chrześcijanie, niezależnie od stanu czy pochodzenia społecznego, wkraczali na drogę wiodącą ich na pustynię, aby tam prowadzić w samotności życie modlitwy i ascezy. Zgodnie z koncepcją biblijną pustynia jest miejscem bliskości z Bogiem, a jednocześnie miejscem walki duchowej. Chrześcijanie ci, zwani Ojcami Pustyni, znaleźli się więc u źródeł wielkiego nurtu monastycyzmu w Kościele. A oto drugi ze wspomnianych tekstów: Oto jaką koncepcję radości mieli Ojcowie Pustyni. Być może w pierwszej chwili wywołuje ona nasz uśmiech, ale Przeczytaj dłuższy fragment „Demon południa. Acedia - podstępna choroba duszy” » Ta książka mnie zaskoczyła od samego wstępu, bo po przeczytaniu początku pomyślałam: jak dobrze, że trafiła w moje ręce! Tytuł mnie raczej nie zachęcał, ponieważ rzadko czytam książki o demonach, a poza tym trochę obawiałam się, że będzie zbyt naukowa. Książka okazała się jednak napisana prostym i przystępnym językiem, co nie znaczy, że da się ja czytać szybko. Zbyt wiele jest treści, które człowiek musi wewnętrznie sobie uzmysłowić, musi się zastanowić nad sobą. Acedia. Dla mnie to pojęcie było obce - myślę, że mało kto zna to słowo i co za nim się kryje. Wydaje się nie funkcjonować w dzisiejszych czasach, ale okazuje to się złudzeniem i świetnym zagraniem złego ducha, który może sobie z większą mocą hulać, bo większość nawet nie wie że jest. A ta podstępna choroba duszy zbiera ogromne żniwo, także w dzisiejszych czasach, w każdym wieku i miejscu. Autor za Ojcem Pustyni, Ewagriuszem z Pontu, podaje, że acedia to brak żywotności duszy. Przejawia się m.in. niestałością, znużeniem, niechęcią do pracy fizycznej, minimalizowaniem swoich obowiązków i modlitwy, nadmierną gadatliwością, ciekawością, nadaktywnością. Czy pamiętamy o tym, że człowiek został stworzony po to, by być szczęśliwym? Bóg tego dla nas chce - szczęścia, miłości, nadziei, radości, a acedia nam chce to odebrać. Chce nam odebrać ten właściwy kierunek - na Boga, na życie wieczne. Acedia chce nas wyrwać z naszej codzienności, z naszego tu i teraz, sprawia, że błądzimy w przyszłości albo przeszłości. Dotyka przede wszystkim naszej relacji z Bogiem, ze światem. Czy wiemy, znamy radość płynącą z miłości? Przyjaźń z Bogiem właśnie taką jest radością. Acedia działa tak, że odziera nas z tej radości, wdziera się smutek z powodu tego, co powinno być naszą największą radością - udział z życiu Boga. To powoduje bezwład, który nie pozwala działać, a sercem ludzkiego działania jest miłość. Acedia jest zatem "grzechem przeciwko miłości, gdy niszczy lub paraliżuje działanie, gdyż dotyka wtedy najgłębszego motoru działania, czyli miłości, udziału w Duchu Świętym." "Trzeba umieć żyć intensywnie chwilą obecną, wiedząc, że jest ona okazją do spotkania z Panem. Uciekać przed przeciętnością (...), to odrzucać kompromis i wybierać świętość." Autor przedstawia też lekarstwa na acedię: łzy, modlitwa i praca, metoda sporu z myślami, medytację nad śmiercią, wytrwałość, a które można podsumować: radosna wytrwałość. "Kościół jest Ciałem Chrystusa, a więc właściwym miejscem działania chrześcijanina, tego działania, które rozwija się w czasie i w przestrzeni, pod kierunkiem Ducha Świętego." "Jesteśmy powołani do cudownego dzieła: aby na naszą słabą miarę - poprzez możliwe doskonałe postępowanie - móc w pełni się realizować w Chrystusie. To wymaga wielkoduszności, wielkości ducha." Po przeczytaniu tej książki wręcz uważam, że powinien ją przeczytać każdy katolik. Pewnie dziś za dużo napisałam, ale książka ciągle żyje we mnie i nie mogłam się zdecydować, co ważniejsze. "Czyż my wszyscy nie lękamy się w pewien sposób, że jeśli pozwolimy Chrystusowi w pełni wejść do naszego wnętrza, jeśli całkowicie otworzymy się na Niego - to On może nam zabrać jakąś część naszego życia? (...) Nie! Kto pozwala wejść Chrystusowi, nie traci niczego, niczego - absolutnie niczego z tych rzeczy, dzięki którym życie jest wolne, piękne i wielkie. Nie! - tylko dzięki tej przyjaźni otwierają się na oścież bramy życia." Barbara Kawska
Słyszeliście kiedyś o acedii? Jeśli nie, to przybijcie piąteczkę. Pierwszy raz spotkałam się z tym terminem, czytając opis publikacji. I wtedy postanowiłam, że chcę się dowiedzieć na ten temat czegoś więcej. Czym jest acedia? Tak w telegraficznym skrócie jest to pochodzący z języka greckiego termin, którym w tradycji chrześcijańskiej określano przede wszystkim wypalenie religijne, jakie dotykało osoby duchowne. Ale czy to określenie dalej funkcjonuje? Czy osoby duchowne wciąż zmagają się z acedią? [...] Autor dokładnie wytłumaczył, po czym można poznać, że człowieka dopadła acedia. Nie oznacza to jednak, że taka osoba jest stracona. Jest dla niej bowiem ratunek. Jaki? Trzeba się modlić, rozmyślać nad śmiercią i być wytrwałym. Oczywiście piszę w dużym skrócie. Jeśli chcecie przekonać się, co prowadzi do tego zjawiska, jak mu zapobiec i co zrobić, gdy już wystąpi, musicie przeczytać książkę. Acedia wysysa z człowieka radość. Sprawia, że człowiek nie może skupić się na tym, co dzieje się teraz, ale błądzi myślami gdzieś indziej. To grzech przeciwko miłości. Nadal wciąż bardzo aktualny wśród osób duchownych. W sumie jakby się zastanowić, to i u zwykłego człowieka można by się było doszukać objawów acedii. W trakcie czytania myślałam o tym i wynalazłam kilka takich osób, więc uważam, że ludzie wierzący mogą zapoznać się z tą publikacją, bo może w jakiś sposób pomoże im w życiu. Książkę czytało się w miarę szybko. Nieco obawiałam się tego, że autor będzie operował obcym dla mnie słownictwem, które nie do końca do mnie przemówi, ale na szczęście wszystko zrozumiałam. A przynajmniej tak mi się wydaje. Jean-Charles Nault stara się, by czytelnik nadążał za tym, co chce mu przekazać. Zależy mu na tym, by wszystko zostało dokładnie zrozumiane. Stara się uświadomić nam, że acedia wciąż jest obecna w życiu, choć niewiele się o niej mówi i dla wielu osób jest to pojęcie nieznane.[...] Pani M sztukater.pl
[...] Ale zacznijmy od początku. Autor zabiera nas w długą podróż przez wieki, której celem jest poznanie złożoności zjawiska acedii. Jej pierwszą spójną doktrynę przedstawił w IV w. naszej ery Ewagriusz z Pontu, należący do trzeciego pokolenia Ojców Pustyni. Według niego acedia jest równoznaczna z brakiem żywotności duszy. Człowiek staje się niestały wewnętrznie: ma potrzebę ciągłego ruchu i nieustannie pragnie zmiany. Może przesadnie troszczyć się o swoje ciało i zdrowie. Może też odczuwać niechęć do pracy oraz zaniedbywać modlitwę. W końcu demon acedii może zapędzić go w ogólne zniechęcenie oraz w otchłań samozniszczenia. Aż wierzyć się nie chce, że ta „diagnoza” pochodzi z IV wieku i dotyczy mnichów żyjących w odosobnieniu na pustyni. Przecież równie dobrze mogłaby odnosić się do niemalże każdego współczesnego człowieka. Święci Jan Kasjan, Benedykt z Nursji czy Grzegorz Wielki – oto kolejni najbardziej znaczący autorzy, którzy zajmowali się zagadnieniem acedii. Wędrując dalej w czasie, Jean-Charles Nault skupił się przede wszystkim na myśli św. Tomasza z Akwinu. Ów wybitny myśliciel sprowadził acedię do poziomu uczucia, nazywając ją „smutkiem z powodu dobra Bożego” lub też „zniechęceniem do działania”. Później niestety dyskusja o niej urywa się na kilka wieków i, siłą rzeczy, pojęcie demona południa odchodzi w niepamięć. Czy w takim razie uwolnienie od niej jest w ogóle możliwe? Oczywiście, że tak, chociaż jak możemy się domyśleć, nie jest to łatwe zadanie. Przede wszystkim należy odnaleźć radość płynącą ze zbawienia. „’Demona południa’ można pokonać, ale tylko poprzez przyjęcie miłości Boga i uznanie wzniosłości swojego powołania, które z kolei wyzwala radość prawdziwej chrześcijańskiej wolności” (s. 215). Ważne jest również wypełnienie czasu pożytecznymi zajęciami i tym samym rozproszenie lęku przed pustką. A kiedy już wygramy walkę z acedią, jak pisał Ewagriusz z Pontu, naszą duszę ogarnie uspokojenie i niewysławiona radość. Drogi czytelniku, niezależnie od tego, czy jesteś osobą duchowną czy świecką, warto, abyś sięgnął po tę książkę o tajemniczej chorobie duszy. Z całą pewnością pobudzi cię ona do refleksji nad istotą ludzkiego życia i przypomni, jak duże znaczenie odgrywa w nim duchowa walka oraz jej rezultaty. Joanna Skrzypnik OPINIE KLIENTÓWOpinie o produkcie (0)Przypomnimy Ci, kiedy produkt będzie dostępny. |